JAK ZŁOWIĆ WĘGORZA?

JAK ZŁOWIĆ WĘGORZA?



Jak złowić węgorza?, W jaką pogodę wybrać się na węgorzowe łowy?, Czy węgorza łowić w nocy czy w dzień?, Po czym poznać fazy następujące po sobie Księrzyca?, Gdzie szukać węgorza? Jak celnie zarzucić wędkę w ciemnościach nocy?, Na co łowić i czym nęcić? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź czytając ten obszerny materiał. .



Zapolujmy na węgorza ( Zapłaczmy nad węgorzem )

 

Kiedy na węgorza?
 

 

Czy nazwa szóstego miesiąca w roku – czerwca - pochodzi od słowa czerw oznaczającego larwę pszczoły? Czy też może wywodzi się ona od czerwonego owada – czerwca polskiego - z którego pozyskiwany jest/był czerwony barwnik do tkanin? Czy też może słowo czerwiec składa się ze słów: „czerw” oznaczającego larwę pszczoły lub larwę czerwca polskiego oraz słowa „wiec” w rozumieniu licznego zgromadzenia w jednym miejscu i czasie larw wymienionych owadów? Odpowiedź na to pytanie pozostawmy tym, którzy zajmują się słowotwórstwem. Nas wędkarzy czerwiec interesuje z zupełnie innego powodu. Robi się ciepło, większość ryb ma już za sobą trudy tarła i zaczyna intensywnie żerować wykorzystując coraz większą dostępność i obfitość występującego w wodzie pokarmu zwierzęcego i roślinnego. Noce w czerwcu są już ciepłe, powietrze jest nagrzane, dzięki czemu przebywanie na powietrzu należy do przyjemności. Czarne niebo, pełne gwiezdnych iskier, dodaje do nocnego czuwania dodatkowego wymiaru kosmicznego piękna. Każdy, kto choć raz spędził noc czerwcową nad wodą, przy blasku palącego się ogniska, nie będzie w stanie oprzeć się urokowi takiej nocy już nigdy. Czerwcowa noc ma jeszcze to do siebie, że jest krótka. Zmrok zapada późno i trwa niedługo. Najkrótsza noc roku to noc czerwcowa, ściślej mówiąc ta z 21. na 22. czerwca, zwana u nas Nocą Kupały, Sobótką lub Nocą Świętojańską. W mitologii uznawana ona jest za święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. Dlaczego obce Walentynki stały się ważniejsze od tego naszego święta zakochanych? Ta sprawa, podobnie jak nazwa czerwca zupełnie jednak nie interesuje wędkarzy. Dla wędkarzy bowiem najważniejsze jest to, że w czerwcu na żer wyrusza między innymi mroczny Odyseusz z Atlantydy, owiany legendami, nieporozumieniami i naukowymi pomyłkami – węgorz (Anguilla anguilla). Wprawdzie żeruje on już w kwietniu i maju, jednak jego największa aktywność żerowa rozpoczyna się właśnie w czerwcu. W lipcu ta aktywność eksploduje wręcz. Przygasa nieco w pierwszej dekadzie gorącego sierpnia i trwa przez cały wesoły wrzesień. Dopiero w październiku znacznie maleje, by zakończyć się całkowicie w chłodnym, złotym listopadzie.

 

 

 






Przez cały ten okres węgorz poluje na swoją zdobycz nocą i dniem. Największą aktywność żerową wykazuje jednak w nocy. Stąd też na węgorza wybieramy się właśnie nocą, a taka nocna wyprawa wymaga nieco innego przygotowania niż dzienna zasiadka. W ostatnich latach dzięki zastosowaniu nowoczesnych zanęt i metod coraz częściej udaje się skutecznie łowić węgorze także w dzień. Zanim jednak poznamy tajniki nocnej i dziennej węgorzowej zasiadki, przyjrzyjmy się samemu węgorzowi. Poznając jego budowę i zwyczaje unikniemy błędów, często powtarzanych przez wędkarskich ignorantów. Odpowiedzmy sobie jeszcze przedtem na jedno pytanie. Nasz bohater jest rybą stosunkowo łatwą do złowienia, nie wymagającą ani wielkich umiejętności od wędkarza ani też specjalnie wyszukanego sprzętu. Jego ogromna żarłoczność sprawia, że nawet marny wędkarz może poszczycić się dużymi sukcesami w polowaniach na tę rybę. Czy zatem łowienie węgorzy możemy traktować jako sport czy też powinniśmy je raczej zaliczyć do zwykłego wyrobnictwa – mięsiarstwa wręcz? Trudne to pytanie, na które każdy odpowiedzieć musi sobie sam. Nie umniejszając jednak sukcesu wędkarzom łowiącym węgorze, którzy sukces zawdzięczają bardziej żarłoczności tej ryby niż swojemu doświadczeniu i zamiłowaniu, śmiało możemy powiedzieć, iż węgorz nie będąc rybą sportową, jest z całą pewnością rybą stworzoną dla prawdziwego wytrawnego łowcy, dla którego niestraszne są ciemności nocy spędzonej często w towarzystwie uporczywych komarów, i nieobce nowoczesne metody połowu stosowane ostatnio przy dziennych łowach na tego drapieżnika.

 

O węgorzu słów kilka

 

Węgorz wbrew swojemu wyglądowi jest rybą. Dziś wiemy o tym z całą pewnością. Jednak nasi przodkowie mieli chyba inne zdanie na ten temat, co potwierdzić można analizując pochodzenie słów określających nazwę tej ryby. Jej łacińska nazwa „anguilla” w dosłownym tłumaczeniu znaczy – „mały wąż”. Używana w wielu językach europejskich nazwa aal ma podobne znaczenie i tłumaczenie. Polska nazwa węgorza również nie bez powodu podobna jest do węża. Człowiek poznając węgorza snuł w przeszłości wiele niemal mitycznych hipotez na temat tej ryby. Twierdzono, że jest samorodny i powstaje z mułu i padliny, że jest żyworodny lub dzieworodny albo że krzyżuje się z wężami i jak one znosi jajka. Te hipotezy brały się z faktu, że przez stulecia ludzie nie znajdowali w ciele węgorzy organów rozrodczych. Dopiero w 1777 roku Włoch Mondini odkrył jajnik w ciele samicy. Trzeba było jednak kolejnych stu lat, aby Polak Szymon Syrski znalazł płatkowate jądra u samców węgorzy. Odkrycia te nie wyjaśniały jednak, kiedy węgorze przystępują do tarła? Jak się później okazało ważniejszym od pytania: kiedy?, było pytanie: gdzie? Odpowiedź na to pytanie poznaliśmy dopiero w połowie XIX wieku. W tym czasie znaleziono w Atlantyku małą płaską rybkę przypominającą listek wierzbowy.

 

 

 





Tu nauka popełniła kolejny błąd, gdyż stworzonko uznano zaosobny gatunek i nadano mu nazwę Leptocephalus Brevirostris (Cienkogłów krótkodzioby). W wyniku badań nad tą rybą okazało się, że jest to mały węgorz. Ten trop pozwolił już Duńczykowi J. Schmit’owi na odkrycie, które udowadniało, że węgorze rozmnażają się w morzu Sargassowym. Zanim jednak do tego tarła dojdzie, węgorze z całego świata muszą do tego morza dopłynąć. Pokonują w tym celu setki jeśli nie tysiące kilometrów rzek i tysiące kilometrów oceanu. W rzekach płyną z prądem jednak w oceanie muszą płynąć pod silny oceaniczny prąd Golfsztrom (węgorze europejskie i afrykańskie). Golfsztrom, sprzymierzeniec małych węgorzy wędrujących w kierunku brzegów Europy i Afryki, przestaje być sprzymierzeńcem węgorzy płynących na tarło. Jeśli jednak węgorze pokonują tysiące kilometrów pod silny oceaniczny prąd, to z całą pewnością należą do wytrawnych długodystansowych pływaków, przy których znany ze swych długich tarłowych wędrówek w górę rzek łosoś i jego bliska krewna, troć wędrowna, wydają się być pływakami jedynie krótkodystansowymi. Jakim pływakiem tak naprawdę jest węgorz? Czy jest rzeczywiście tak silny, aby płynąć pod prąd kilka tysięcy kilometrów? Co ciekawe, jeśli przyjrzymy się węgorzowi płynącemu w górę rzeki zauważymy, że płynie on zawsze pod prąd tuż przy samym dnie rzeki. Przy dnie a więc w miejscu gdzie prąd rzeczny jest bardzo słaby jeśli nie zerowy zupełnie. Czy tę swoją instynktowną przebiegłość węgorz wykorzystuje także w konfrontacji z prądem oceanicznym? Jeśli tak, to w jaki sposób? Na te pytania być może wkrótce dostaniemy odpowiedź od badających węgorza ichtiologów. Fakt, faktem węgorz jest pływakiem doskonałym, potrafiącym płynąć zarówno do przodu jak i do tyłu – o czym przekonało się już wielu wędkarzy. Zostawmy już wątek pływania i przyjrzyjmy się węgorzowi z innej strony. Wiemy nie od dziś, że jeden z najsłynniejszych drapieżników zamieszkujących nasze wody – szczupak nie ugania się za swoją zdobyczą. Czeka na nią przyczajony wśród roślinności i atakuje błyskawicznie nie dając żadnych szans swej ofierze. Czy węgorz poluje podobnie? Aby odpowiedzieć na to pytanie przyjrzyjmy się zachowaniu węgorza na trawie. Zauważymy z całą pewnością jego perfekcyjną zdolność odnajdowania drogi do wody! Zauważymy też jego umiejętność poruszania się do tyłu, jakby na wstecznym biegu. Jakby tego było mało, węgorz swym szpiczastym, płaskim ogonem wyszukuje przeróżne szczeliny, w które wbija się z dużą siłą. Patrząc na węgorza od przodu zauważymy, jego mały klinowaty łebek stworzony wręcz do przeciskania się między podwodnymi korzeniami i innymi przeszkodami. Gruba warstwa śluzu pokrywająca ciało węgorza bardzo mu w tym przeciskaniu pomaga, ułatwia mu również chowanie się w mule. Schowany w mule lub leżący wśród roślinności wodnej błyskawicznie atakuje swą ofiarę. A zatem zarówno węgorz jak i szczupak są drapieżnikami polującymi z przyczajenia.

 

 

 





Nie poprzestaje jednak tylko na takiej formie zdobywania pokarmu. Nie tylko żywe ryby należą do jego menu. Zjada także martwe rybki oraz różnego rodzaju zwierzęta bentosowe (skąposzczety, larwy owadów, ślimaki, oraz żaby, raki, minogi i małże). Porównując ogromny pysk szczupaka z małym pyszczkiem węgorza można dojść do wniosku, że węgorz jest drapieżnikiem nastawionym raczej na bardzo małe rybki. Nic bardziej mylnego! Węgorz połyka spore ofiary podobnie jak wąż, do którego jest przecież bardzo podobny. Każdy drapieżnik ma precyzyjnie rozwinięty jeden ze zmysłów aby móc „dostrzec” swą zdobycz. Sokół ma swój słynny sokoli wzrok, szczupak niezwykle czułą na drgania linię boczną, a czym posługuje się w polowaniu węgorz? Przyglądając się jego głowie zauważymy nietypową dla ryb specyficzną budowę osłon skrzelich. Nie znajdziemy u węgorza szczelin lecz otwory skrzelowe. Ta ich budowa chroni rybę przed zamulaniem organu oddechowego. Pozwala to węgorzowi zakopywać się dokładnie w mule i „wypatrywać” ofiary. Czy wypatrywać jest tu odpowiednim słowem? Owszem jednak węgorz wypatruje swej ofiary nie tylko oczyma. Choć węgorz ma dobry wzrok, to jednak jego najwrażliwszym zmysłem jest zmysł węchu. Węch węgorza jest doskonalszy od węchu psa, rekina czy karpia. Ponadto linia boczna węgorza, czyli aparat słuchu także bierze udział w tym „wypatrywaniu”. Przeważa jednak zmysł węchu i to do tego stopnia, że możemy węgorza nazwać śmiało „nadwęchowcem”. Wykorzystajmy tę informację nęcąc zmyślnie nasze łowisko.

 

Warunki atmosferyczne.
 

 

Dziś węgorzy jest w naszych wodach mało. Stało się tak przez ludzką głupotę i pazerność. Dopóki jednak nie zabito ostatniej pary węgorzy jest szansa na uratowanie tego niezwykłego dwuśrodowiskowego wędrowca. W czasach, gdy węgorzy było tak dużo, że gdy płynęły rzeką, to woda się z niej wylewała :-), polowanie na węgorza było bardzo modne. Wielu wytrawnych łowców - poszukiwaczy węgorzowych trofeów jeździło nad jeziora na nocne zasiadki. To oni właśnie zaobserwowali, że węgorze w pewnych sprzyjających dla nich warunkach żerują intensywniej niż w warunkach niesprzyjających. Łowcy węgorza zidentyfikowali te warunki i przekazali tę wiedzę swoim następcom na łamach prasy wędkarskiej, książek i przekazów ustnych. Dzisiejszy łowca węgorzy chcąc spotkać się z tym tajemniczym drapieżnikiem nie powinien tej wiedzy lekceważyć, chyba że lubi powierzać los swojego powodzenia zwykłemu przypadkowi. Uporządkujmy tę przekazaną wiedzę i spróbujmy ją wykorzystać dziś, w czasach węgorzowego dołka.


 

Oto sprzyjające połowom węgorzy warunki:

- ciepłe, pochmurne bezksiężycowe noce,
 

- godziny poprzedzające burzę,
 

- okres po nawałnicy (silnym wietrze (szkwale), któremu towarzyszą obfite opady deszczu), takie warunki atmosferyczne pojawiają się wraz z chmurą Cumulonimbus capilatus, wyglądającą tak :

 

 

 






- pogodne noce występujące po długotrwałych deszczach,
 

- nów Księżyca ( Księżyc znajduje się wtedy między Ziemią, a Słońcem i jest dla nas niewidoczny).
 

 

Dla zwykłego człowieka nie ma większego znaczenia, w jakiej fazie znajduje się aktualnie księżyc. Dla łowcy węgorzy natomiast umiejętność rozpoznawania faz księżyca jest pomocna podczas planowania nocnych i dziennych wypraw na węgorze. Wystarczy aby łowca zapamiętał zasadę "Luna mendax" (księżyc kłamca), według której będzie mógł z łatwością określić, czy księżyc zbliża się do pełni czy do nowiu. Nie wchodząc w szczegóły łacińskiego sformułowania (co mogłoby skomplikować sprawę) i opierając się tylko na języku polskim zapamiętajmy, że księżyc w kształcie litery „C” zbliża się do nowiu, a w kształcie litery „D” do pełni. Aby łatwiej i raz na zawsze to zapamiętać skojarzmy literę „C” z takimi słowami jak: Cofa, Chudnie, Ciemnieje, Cienieje, a literę „D” ze słowami: Duży, Dążący do pełni, Dopełniający.

 

 

 





Oto nie sprzyjające połowom węgorzy warunki :
 

- pełnia księżyca,
 

- jasne księżycowe noce,
 

- chłodne wiatry z północy i wschodu,
 

- gwałtowne spadki temperatury powietrza.
 

 

Miejsca żeru
 

 

Oprócz wnikliwej obserwacji zjawisk atmosferycznych i faz księżyca na sukces łowcy w dzisiejszej dobie będzie miał wpływ także sposób wyboru i przygotowania łowiska, zestawów, przynęt i zanęt. Obecnie węgorzy jest mało, te, które pozostały to w większości duże samice, o które każdemu łowcy chodzi. Aby odpowiednio przygotować łowisko, najpierw trzeba je wybrać, czyli wykorzystując swą wędkarską wiedzę zlokalizować miejsca, w których węgorz lubi przebywać. Dość łatwo uda nam się z dużą dozą prawdopodobieństwa wskazać takie miejsca latem, trudniej będzie wiosną i jesienią. Wiosną węgorze dużo wędrują szukając nowych żerowisk i stanowisk. Można je więc złowić nawet po środku rzeki na czystym i twardym dnie. Pamiętajmy jednak o tym, że węgorz przychodzący na świat w temperaturze około 7ºC jest jednak rybą ciepłolubną. Szukajmy go wiec wiosną na płytkiej nagrzanej słońcem wodzie. Jesienią możemy szukać węgorza w tych samych miejscach co wiosną czyli wszędzie, wybierając na miejsce położenia zestawu wodę ciepłą o tej porze roku czyli głęboką. Latem ożywienie węgorzy wcale nie maleje, jest już jednak uzależnione od warunków atmosferycznych i faz księżyca. Należy jednak w tym miejscu obalić mit, że węgorze żerują daleko od brzegu i że należy przynętę wyrzucać nawet na chybił trafił byle jak najdalej. Nic bardziej mylnego i błędnego! Gdzie zatem ulokować naszą przynętę, aby zwiększyć swoje szanse na spotkanie z żarłocznym drapieżcą? Pomocną wskazówką dla zlokalizowania letniego żerowiska węgorzy w rzekach będzie wiedza o rybach będących pokarmem węgorzy. Ryby te jak wiemy unikają silnych rzecznych prądów, pod którymi dno pozbawione jest roślin i bentosu. Przebywają natomiast w miejscach, gdzie spad boczny łączy się z dnem, przy wałach piasku i innych osadów usypanych przez rzekę (ławicach), przy smugach roślinności wodnej, na poboczach silnych prądów rzecznych, za występami lądu, za główkami, w otwartych basenach miedzygłówkowych, przy ujściach spokojnych głębokich dopływów i wzdłuż brzegu... Tam właśnie gdzie przebywają małe rybki, gdzie znajdują się kolonie małż, gdzie pływają żaby i minogi, gdzie w mule rozwijają się larwy owadów, tam właśnie szukajmy węgorza. Podobnie będzie w porze lata w jeziorach, w których w tym okresie węgorza powinniśmy szukać tuż za pasem trzcin, w okolicach roślinności wynurzonej i zanurzonej, czyli tam gdzie przebywa drobnica, będąca podstawowym pokarmem tego groźnego drapieżnika. Pamiętając o tym, że węgorz w poszukiwaniu swej zdobyczy kieruje się głównie węchem, nie omijajmy miejsc o lekkim ciągu wody, który jest doskonałym nośnikiem zapachów. Znalazłszy takie miejsce, ulokujmy tam naszą zapachową zanętę i wędkę. Takie powolne stróżki znajdziemy nie tylko w rzekach lecz także w jeziorach, do których przecież zawsze wpływa jakaś mała rzeczka czy nie oznaczony na mapach strumyk.

 

 

 





Węgorzowa noc



Mając już za sobą wytypowanie odpowiedniego miejsca przygotujmy naszą wyprawę tak, aby sprawiła nam ona przyjemność, zamiast być nerwową szarpaniną i dała możliwie największą szansę na wędkarski sukces. Na początek zaplanujmy w szczegółach rozmieszczenie wszystkich elementów wędkarskiego stanowiska. Wytypujmy obszar, w którym będą stały (leżały) wędki. Zajmą one bowiem dość sporo miejsca, gdyż będą położone na podpórkach lub stojaku. Nieodłącznym elementem nocnego wędkowania jest ognisko. Zanim je rozpalimy wytyczmy najodpowiedniejsze dlań miejsce. Powinno ono być oddalone od naszych łatwopalnych wędek! W wytyczeniu miejsca na ognisko mogą nam pomóc prognozy pogody wskazujące kierunek wiatru, dzięki czemu z dużym prawdopodobieństwem z łatwością wytyczymy wędkarskie siedzisko, na które nie będzie leciał dym i iskry. Pamiętajmy o tym, że będziemy przebywać nad wodą w noc bezksiężycową, ciemną. Zabierzmy więc ze sobą ręczną latarkę (najlepiej diodową) z zapasem baterii oraz latarkę czołową, która ułatwi nam wykonanie w mroku wszystkich czynności. Wyposażmy także nasze wędki w dźwiękowe sygnalizatory brań (dziś już prawie każdy ma elektroniczne - stare wędkarskie dzwoneczki mocowane na szczytówkach wędek spiszą się też znakomicie ).

 

 

 





Zanim wybierzemy się na węgorza w nocy, odwiedźmy w dzień nasze łowisko z wędkami. Mamy bowiem do wykonania bardzo ważną pracę, którą musimy zrobić przy świetle. Od tego, jak wykonamy tę dzienną pracę, zależeć będzie nasz sukces w nocy. Cóż ważnego mamy do wykonania w świetle dnia? Niektórym może to się wydać dziwne, śmieszne a nawet głupie, jeśli powiem, że w dzień musimy się nauczyć rzucać nasze zestawy. Każdy wędkarz potrafi przecież zarzucać swoją wędką. Nie każdy jednak potrafi wykonywać celne rzuty na dodatek w całkowitym mroku węgorzowej nocy. Pamiętajmy o tym, że żyjemy w czasach, w których węgorzy jest mało. Chcąc odnieść sukces powinniśmy bardzo precyzyjnie położyć nasz zestaw w miejscu, które zakwalifikowaliśmy jako żerowisko węgorzy. Będzie się ono znajdowało w odległości kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu metrów od naszego stanowiska. Czy jednak możliwe jest zarzucenie zestawu w nocy dokładnie w to miejsce? Jest możliwe pod warunkiem, że najpierw nauczymy się celnie rzucać. Dla doświadczonego wędkarza nie będzie to sprawiało większego problemu. Mając za sobą setki, a nawet tysiące rzutów potrafimy bardzo celnie umieścić nasz zestaw tam, gdzie chcemy. Wykonajmy więc przy dziennym świetle kilka celnych rzutów w to miejsce, w które chcemy zarzucać zestawy nocą. Zapamiętajmy przy tym z jaką siłą wykonywaliśmy najcelniejsze rzuty. Zapamiętajmy też dokładnie to miejsce na brzegu, z którego rzucaliśmy, i niech nam do głowy nie przyjdzie nawet, w nocy rzucać z innego miejsca. Oznaczmy je nawet kładąc jakiś kamień bądź – co pewniejsze wbijając w ziemię niepozorne patyki. Zapamiętajmy też dokładnie widok przeciwległego brzegu i ten punkt, w który celowaliśmy, gdy nasze rzuty były celne. W nocy bardzo przyda nam się zapamiętany obraz drugiego brzegu. Prawie zawsze znajduje się tam coś charakterystycznego, co będziemy mogli rozpoznać w mroku po konturach. Zawsze jest w krajobrazie jakieś wysokie drzewo, wieża kościoła, budynek, górka czy las. Mając w ten sposób wytyczony i wytrenowany już kierunek naszych rzutów musimy się teraz skupić nad ich długością. Nie bez powodu pisałem o zapamiętaniu siły, z jaką wykonywaliśmy nasze najcelniejsze rzuty. Nie tylko jednak na tej pamięci będziemy się opierać. Pamięć siły wyrzutu będzie dla nas tylko pomocniczym elementem wykorzystanym przez nas aby ułatwić precyzyjne położenie zestawu dokładnie w tym miejscu, w którym chcemy. Po wykonaniu celnego rzutu w dzień zaznaczmy na naszej żyłce głównej punkt, który na przykład będzie po położeniu wędki na stojaku stykał się z pierwszą (największą) przelotką. Możemy dowiązać do żyłki inną żyłkę, możemy przykleić do niej kawałeczek taśmy izolacyjnej lub wymyślić jakiś inny sposób, dzięki któremu z łatwością rozpoznamy ten punkt na żyłce.

 

Dzienna zasiadka węgorzowa
 

 

Węgorz jest rybą nocną zaopatrzoną w doskonały węch i zmysł słuchu ( linia boczna). Myli się jednak ten kto twierdzi, że węgorze nie żerują w dzień. Najwięcej dziennych brań zaobserwowano w okresie pełni księżyca. Tę węgorzową prawidłowość można przyjąć jako pewnik bez żadnych zastrzeżeń! Dzienna zasiadka będzie się różniła od nocnej jednym szczegółem – będzie więcej światła, co ułatwi nam zarzucanie zestawów. Poza tym nie będzie większych różnic. Na dzienną zasiadkę węgorzową wybieramy te dni, w których warunki atmosferyczne i księżycowe sprzyjają podwyższeniu żerowej aktywności węgorzy. Pamiętajmy przy tym aby nasze zestawy zarzucać nie na łapu capu lecz w te miejsca, w których węgorze przebywają – opisane powyżej.



Zanęta na węgorza
 

 

Być może komuś wyda się to przejawem zbytniej pedanterii. Wędkarze lubią przecież spontaniczne wypady z wędką nad wodę. My jednak wybieramy się na polowanie na gatunek ryby, którego przedstawicieli jest coraz mniej. Dlatego uważam, że sukces w połowach tej ryby prędzej odniesie ten, kto do wyprawy się starannie przygotuje. Chcąc zwiększyć naszą szansę na sukces, możemy oprócz wytypowania żerowisk węgorzy oraz dostosowania terminu naszej wyprawy do panujących warunków pogodowo – księżycowych, zachęcić węgorza odpowiednim nęceniem. Węgorz posługuje się węchem, nie zaszkodzi więc jeśli zanęcimy nasze łowisko. Starą metodą dość prymitywną jest umieszczenie w łowisku upalonych racic i kości zwierząt, które swym zapachem ściągają węgorze. Warto też podsypać trochę małych rybek. Dobrą przynętą na węgorza są też kule zrobione z wydobytego przy brzegu piasku i mułu wzbogaconego o rozdrobnione rybki, dżdżownice, ślimaki i inne dostępne bezkręgowce. Nowoczesny przemysł wędkarski stworzył też przynętę węgorzową w postaci peletu. Zastosowanie peletu jest praktyczniejsze, łatwo go wstrzelić choćby procą w łowisko. Skuteczność dzisiejszych peletów jest wręcz imponująca, a one same warte polecenia. Wybór zanęty należy do łowcy, który znając łowisko wybierze przynętę pewną i sprawdzoną, lub też poeksperymentuje z czymś nowym. Pamiętajmy o nośnikach zapachów jakimi są wolne stróżki i strumyki, które zapach zanęty dostarczą do naszego nawet oddalonego „nadwęchowca”.




Węgorzowa denka
 

 

Mając za sobą typowanie miejsca, naukę rozpoznawania korzystnej pogody i rzutowy trening, zajmijmy się konstrukcją wędki na węgorza. Z wiedzy o węgorzu, jaką już zdobyliśmy, możemy wydedukować, że wędka ta powinna być bardzo mocna. Mimo iż węgorze nie dorastają do takiej wagi jak sumy czy karpie, mają jednak niebywałą zdolność do przysparzania kłopotów wędkarzom. Traktowane delikatnie węgorze bez skrupułów „wchodzą” w zaczepy i w takim przypadku z reguły wygrywają swe pojedynki. Dlatego do łowienia węgorzy wybierzmy wędkę mocną – polecam karpiówkę, wyposażoną w niezawodny kołowrotek, na którego szpuli zmieści się ze 100 m (taka długość w zupełności wystarczy) żyłki o średnicy 0,30 mm. Zamiast żyłki możemy - wbrew panującym opiniom - z powodzeniem używać plecionki, co jak wiemy przy jej zerowej rozciągliwości utrudni węgorzowi wchodzenie w zaczepy. Węgorzowa denka to chyba najprostsza wędka jaką można było wymyślić. Na końcu żyłki głównej znajduje się dowiązany przypon z haczykiem, a przed przyponem umocowany jest ciężarek i to właściwie wszystko na ten temat. My jednak spróbujemy skonstruować oprócz tej prostej denki, także kilka bardziej skomplikowanych, których budowa wynika z wiedzy o sposobie żerowania węgorza.
 

 

Zacznijmy od tej najprostszej opisanej pokrótce powyżej. Jak się okazuje, sposób, w jaki wędkarz zmontuje tę wędkę, dużo powie nam o nim samym. Otóż tę najprostszą węgorzową wędkę można zrobić na dwa sposoby. Można zastosować ciężarek przelotowy lub też zmontowany na sztywno. Wędkarz wybierający drugi sposób założy na lince duży ciężar i ograniczy jego swobodne przesuwanie się po lince. Zmontuje on tym samym nie sportową i nie etyczną samołówkę, która jest wędkarskim odpowiednikiem kłusowniczych wnyków. Mechanizm jej działania jest prosty. Ryba chwytając przynętę ciągnie za przypon i napotyka na opór ciężkiego ołowiu. Zacięcie następuje bez udziału wędkarza, stąd nazwa samołówka. O ile w połowach karpi samołówka jest rozwiązaniem powszechnie stosowanym i uznawanym (przyp. karpiarze stosują zasadę ZŁÓW I WYPUŚĆ za każdym razem), to w przypadku innych ryb w tym węgorzy o stosującym samołówkę wędkarzu można śmiało powiedzieć, że jest wędkarzem nieetycznym, mięsiarzem. Nasza wędka węgorzowa będzie miała zawsze ciężarek możliwie najlżejszy, przelotowy swobodnie przesuwający się w górę, z dołu ograniczony stoperem lub koralikiem, zamontowanym przed krętlikiem. Jeśli jesteśmy przy ciężarku, to warto wymienić najważniejsze cechy, jakimi musi się on charakteryzować. Powinien on być optymalnie lekki, a jednocześnie utrzymywać przynętę w jednym miejscu w rzecznym nurcie. Ponadto powinien się cechować małym oporem stawianym przesuwanej przezeń linki. Jego kształt powinien być taki, aby nie haczył się samoistnie o przeróżne zaczepy denne. Co więcej nie powinien grzęznąć w miękkim mulistym dnie. Czy taki doskonały ciężarek istnieje? Niestety jeszcze takiego nie wynaleziono. Łowca węgorzy powinien zatem mieć na wyposażeniu kilka ciężarków, które będzie stosował w warunkach, do jakich dany ciężarek został stworzony. Na poniższym rysunku przedstawiłem kilka ciężarków opisując ich cechy i wymieniając warunki, w jakich dany ciężarek najlepiej spełni swoją rolę.

 

 

 





Wracając do naszej węgorzowej denki, tej najprostszej chciałbym zaproponować wykorzystanie niedocenianej kuli wodnej, do połowów na dnie mulistym i pokrytym roślinnością zanurzoną. Napełniona do pełna kula wodna znakomicie obciąży nasz zestaw w chwili rzutu, nie ugrzęźnie jednak w miękkim mule. W warunkach miękkiego dna jest ona ciężarkiem niemal doskonałym ponadto nie czepiającym się zawad. Niestety nie może być zastosowana w rzecznym nurcie. Ci którzy nie mają jednak do niej przekonania mogą podobny efekt lekkości „łownej” uzyskać przymocowując do ołowiu odpowiedniej wielkości korek. Testy trzeba jednak przeprowadzić w wannie jeszcze przed wyjazdem na ryby. Wędkarze tatusiowie mogą do swoich eksperymentów z ciężarkami zaangażować swoje dzieci, które będą przy okazji miały świetną zabawę.

 

 

 





Na poniższych rysunkach przedstawiam trzy schematy budowy bardziej skomplikowanej denki. Pierwsza z nich to denka z żywcem mającym skłonności do kręcenia się w kółko (płoć). Druga i trzecia to propozycje denek, w których zastosujemy martwe przynęty takie jak martwe rybki czy rosówki. Najnowsze odkrycia w połowach węgorzy, każą nam zwrócić uwagę na fakt, iż węgorz ma pysk górny. Co za tym idzie najchętniej pobiera on pokarm od dołu. Choć dotychczasowe praktyki w połowach węgorzy polegały na położeniu przynęty na dnie, to jednak warto, wykorzystując wędkarską wiedzę, umieścić przynętę ponad nim.

 

 

 

 

 

 

 

 

 





Węgorzową denkę zmontujemy ze średniej wielkości haczyka rosówkowego z łopatką lub kółkiem, ja polecam ten drugi. Jako przyponu najlepiej użyć miękkiej żyłki lub plecionki, którą łowcy węgorzy coraz śmielej się posługują.
 

 

Czy istnieje coś takiego jak węgorzowa spławikówka? Oczywiście, że tak, jednak jej zastosowanie sprowadza się tylko do jezior. Budowa jej nie różni się niczym od szczupakówki, poza tym, że w nocy zmuszeni jesteśmy użyć spławika ze świetlikiem. Pominąć możemy natomiast niezbędną przy łowieniu szczupaków stalkę.
 

Skuteczne przynęty



Najpopularniejszą przynętą na węgorze są rosówki. Stosując je pamiętać jednak należy, że mają one swoje wady, do których należy skłonność do spadania z haczyka. Duża atrakcyjność rosówek powoduje też, iż są często podjadanie przez mniejsze rybki. Z ryb dobrymi przynętami są płotki, kiełbiki i uklejki, przy czym te ostatnie uznajemy za najdoskonalsze, a poprzednie stosujemy przy braku uklejek. Stosując jako przynętę rybkę pamiętajmy o tym, aby nadać jej atrakcyjności dodatkowego waloru jakim jest zapach. Zakładając żywca na haczyk dodajmy więc zapach w postaci nasączonego atraktorem (krab, sardynka) kawałka gąbki czy też fragmentu wspomnianej wcześniej rosówki.
 

 

.Jeśli naszą przynętą będzie martwa rybka, możemy ją przeciąć na pół. Pamiętajmy o tym, że węgorze chwytają rybę od głowy, niech więc na haczyku zawiśnie przednia połówka martwej rybki. Inne przynęty na węgorza to pozbawione skorupki małże, raki pręgowane i żaby. Pamiętajmy też o najnowszej węgorzowej przynęcie czyli pelecie.

 

Zarzucanie, hol i wypuszczanie.



Zarzucanie za dnia nie przysporzy nam większych kłopotów. Nocą zmuszeni będziemy natomiast do kontrolowania długości rzutu. Robimy to lekko dotykając wysnuwającą się żyłkę palcami lewej ręki. Czując, że przeleciał miedzy palcami zaznaczony węzeł, czy taśma, zatrzymujemy linkę po czym po opadnięciu ciężarka zwijamy powoli linkę tak, aby przynęta leżała w wybranym za dnia miejscu.
 

 

Branie węgorza jest charakterystyczne. Nie zaobserwujemy tu na początku spektakularnego sandaczowego odjazdu, lecz krótkie poszarpywania. Węgorz jak pamiętamy połyka nawet duże przynęty, jednak z uwagi na jego mały pyszczek potrzebuje na to trochę czasu. Dopiero więc odjazd jest sygnałem dla nas do zacięcia. Z tym zdaniem trudno będzie się jednak pogodzić wędkarzom niekilianym, którzy będą zacinali rybę w początkowej fazie brania, czyli wtedy gdy haczyk wbije się raczej w pyszczek węgorza, a nie jego wnętrzności. Węgorza holujemy bez zbędnych ceregieli – zdecydowanie, mocno i szybko na uniesionej do góry wędce, co zmniejszy możliwość wejścia ryby w zawady. Węgorza nie podbieramy żadnym podbierakiem, lecz wyciągamy wślizgiem na brzeg. Dobrym i mądrym rozwiązaniem jest włożenie nie odhaczonej ryby do plastykowego wiaderka, w którym uwalniamy ją z haczyka, mając tę pewność, że nam nie ucieknie, a wiemy wszyscy, że robi to po arcymistrzowsku.
 

 

Czy wypuszczać węgorze? Oczywiście że tak! Zawsze, gdy węgorz nie jest zahaczony głęboko warto tę rybę wypuścić, pamiętając jak ważny dla przetrwania tego gatunku jest osobnik żyjący na wolności i mający przed sobą otwartą drogę do Morza Sargassowego.
 

 

Chińskie pasibrzuchy największym zagrożeniem dla europejskich węgorzy !
 

 

Pisze się coraz więcej o tym, że węgorz jako gatunek znika z wód Europy. Zajęła się tą sprawą także sama Unia Europejska, której działania jeśli będą zdecydowane z pewnością uratują węgorza. Sprawa nie jest taka trudna do zrobienia, gdyż węgorza jest jeszcze dostatecznie dużo, a jego uratowanie możliwe.
 

 

Węgorz znalazł się na Czerwonej Liście gatunków zagrożonych prowadzonej przez Międzynarodową Unię na rzecz Ochrony Przyrody i Jej Zasobów (IUCN). W 2007 r. wprowadzono także europejski plan odnowienia zasobów węgorza.
 

 

Węgorz europejski jest rybą dwuśrodowiskową. Większość życia spędza w słodkich wodach Europy. Na tarło wyrusza jednak do Morza Sargassowego, znajdującego się na oceanie Atlantyckim. Trasy wędrówek węgorzy biegną u wybrzeży Anglii, Irlandii, Francji i Hiszpanii. To właśnie tu czekają na niego łakome brzuchy Azjatów. Problem staje się jeszcze większy, gdy dodamy do niego fakt, iż węgorz jest odławiany w tych rejonach w dwóch występujących tam fazach rozwoju: tej zmierzającej na tarło i tej płynącej z tarła formy szklistej i wstępującej. Młode węgorzyki wyłapane zostają, zanim jeszcze dopłyną do swoich naturalnych środowisk, jakimi są między innymi słodkie wody Polski, trafiają do hodowli zamkniętych, skąd zamiast płynąć na tarło do Morza Sargassowego, dostają się na talerze bezmyślnych smakoszy. W tym miejscu trzeba także dodać, że oprócz chińczyków duże straty w populacji węgorza powoduje gospodarka hiszpańska. Małe węgorze montae są tam potrawą narodową, której sprzedaż przynosi krociowe zyski.

 

 






Hodowle zamknięte węgorza europejskiego znajdują się głównie w Holandii i Danii. Hodowla zamknięta węgorza jest bardzo opłacalna. W naturze przeżywalność węgorzy w zwykłych warunkach wynosi około 10 %. Oznacza to, że na 1000 sztuk małych węgorzy, które docierają do wód słodkich tylko 100 wyruszy w podróż tarłową. Cena narybku węgorza jest ogromna i duży wpływ na nią mają właśnie Chińczycy, którzy zwietrzyli interes na nieswoim bogactwie. To Chińczycy właśnie są obecnie głównym producentem węgorza europejskiego! W naszych sklepach nie sprzedaje się już węgorzy łowionych przez naszych ( wcale nie mniej winnych) rybaków, lecz węgorze pochodzące z hodowli zamkniętych. Aż 80 % tych węgorzy pochodzi, o zgrozo – z Chin! Chińczycy nie produkują jednak węgorzy w tempie, które odpowiadałoby naturalnym przyrostom masy ciała tych ryb. W warunkach naturalnych samica węgorza osiąga wagę 400 g w 6 roku życia, w chińskich tuczarniach w ciągu osiemnastu miesięcy samice osiągają już wagę 1,5 kg! Ten chiński proceder trzeba przerwać jak najszybciej! Mała przeżywalność węgorzy w warunkach naturalnych, która była przez tysiące lat zupełnie wystarczająca, aby gatunek ten mógł swobodnie istnieć, jest przeszkodą w hodowli naturalnej węgorza. Taka inwestycja, w której strata liczbowa wynosi 90% nie opłaca się żadnej z gospodarek rybackich. Kilogramowa stopa zwrotu z tej inwestycji także nie jest opłacalna. W 2007 roku wprowadzono jednak europejski plan odnowienia zasobów, który narzuca hodowcom wykorzystanie znacznej części odławianych węgorzy szklistych (aż 60% w 2013 roku) do odbudowy populacji tej ryby w naturalnych ekosystemach. Jeśli nic nie zakłóci realizacji tego planu, to węgorz europejski zostanie uratowany, a słodkie wody Europy znów zaroją się węgorzowymi samicami. Trzeba jednak do tego czasu usunąć przeszkody na rzekach, którymi są różnego rodzaju budowle hydrotechniczne. Nie nawołuję w tym miejscu do burzenia tych budowli (w tym tamy we Włocławku, której rozwalenie śni się wielu ekologom i wędkarzom) lecz do ich udrożnienia, czyli wybudowania obok nich skutecznie działających przepławek. Przepławki te przydadzą się nie tylko węgorzom ale i rybom anadromicznym takim jak troć wędrowna czy łosoś. Liczę na to, że przyjdą czasy, w których węgorze będą znów masowo i o własnych siłach docierały do naszych wód. Tymczasem czekajmy na unijną interwencję, która powstrzyma cenową zaporę i sprowadzajmy węgorzyki montae samolotami i samochodami z łowisk Zachodniej Europy. Wierzę, że następne pokolenia wędkarzy poznają uroki czerwcowej, węgorzowej nocy.



Marek Malma

 

Tematy do dyskusji: JAK ZŁOWIĆ WĘGORZA?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką