PIRANIE

PIRANIE

W maju po kilku wyprawach na wzdręgi na opisywane łowisko w Przybyszowie które przestało być interesujące z powodu trzciny która nie wiedzieć dlaczego wystrzeliła niczym na drożdżach znudziło mi się ciągłe zaczepianie żyłki to o pałkę wodną to o trzcinę. W luźnej rozmowie z teściową (do rany przyłóż wbrew opiniom) dowiedziałem się o leśnym stawie a właściwie wyrobisku po torfowym w bliskiej okolicy mojego domu.
- jak byliśmy dziećmi to pływaliśmy tam i łowiliśmy ryby.

Ten tekst podziałał na mnie jak przysłowiowa płachta, choć jest jeszcze jedno wyrobisko podobnego charakteru w okolicy to wszelkie próby połowu w tym stawie kończyły się fiaskiem, spróbujmy pomyślałem, przygotowania trwały z dziesięć minut zapakowałem skrzynkę z bambetlami na składaka żony (ma koszyk na kierownicy do którego idealnie pasuje moja skrzynka) zarzuciłem pokrowiec przez plecy w kieszeni pudełko z czerwonymi robakami na szybko wykopanymi w kompostowniku i puszka kukurydzy konserwowej.

Było piękne majowe popołudnie ok. 16:00 kiedy wyruszyłem na tę wyprawę o 16:17 byłem na miejscu(wtedy tego nie wiedziałem ale teraz wiem że trasa spokojnie jadąc śródpolną drogą zajmuje 17 minut). Na miejscu okazało się że staw otoczony jest gęstwiną krzaków czeremchy, czarnego bzu, Jerzyn, i innych o mniej znanych nazwach maj umalował te chaszcze kwieciem pachnącym miodem, toteż tu i ówdzie krzątały się pracowite pszczółki i trzmiele. Po chwili prób przedarcia się do wody odnalazłem wydeptaną przez zwierzęta leśne ścieżkę, którą przedostałem się nad samo lustro wody. Stanąłem nad tonią i zachwyciłem się opalizującym w bursztynowej wodzie odbiciem popołudniowego majowego słońca, w trzcinach ćwierkały ptaki z oddali dobiegało kukanie kukułki a na pobliskiej sośnie dzięcioł wystukiwał historię tego miejsca. Poczułem się niczym Arkady Fidler nad brzegiem Rio Negro.

-Kwaśna woda ciekawe jaka ryba tu wytrzymała – bo miałem złe doświadczenia z wyrobiskami potorfowymi.
Zestaw jaki zabrałem na to łowisko to 6m bat uzbrojony uklejówką: żyłka główna 0,12 ,hak nr16 srebrny drut, przypon 0,08 krętlik, spławik wyczynowy 1,5g (bombka). Ot cały sprzęt pomijając podbierak, siatkę i pudełko z drobiazgami niezbędnymi przy takiej wyprawie. Znalazłem nawet ciekawą miejscówkę od zachodniej strony stawu, od wschodu mchy torfowe tworzą grzęzawisko nie do przebycia. Rozłożyłem „sprzęt” wygruntowałem łowisko, grunt ok. 1,5m przy brzegu dalej ok. 1,8m i tak na całym stawie, obszar to ok. 0,5-0,75 ha ładny akwen i woda mimo swego bursztynowego koloru bardzo czysta

- dobrze że od brzegu na odległość ok. 3m porastają moczarki i inne rośliny wodne przynajmniej rzekome ryby jeśli tu są mnie nie wypatrzą.
Założyłem na haczyk jednego małego czerwonego wywijasa i dalej uczyć go pływać, zestaw przegruntowany o jakieś 5 cm położyłem na dnie przez 20 min nic nawet wiatr nie poruszał spławikiem. Ot wybrałem się będzie w domu co opowiadać, taaaka przygoda zmiana gruntu na toń nic tuż pod lustro coś pyka co to? Karasie złociste ale jakie – złoto wpadające w brąz z czarnym grzbietem wielkość różna od 7cm do prawie 0,75kg w 20 następnych minut wyjąłem z wody 12 sztuk karasi z tym 0,75kg jazda jak z łososiem 5,5 kg z moim zestawem nie lada wyczyn. Koniec czerwonych robaków- koniec karasi!

Przypomniałem sobie o puszce kukurydzy która spoczywała spokojnie w kieszeni kurtki otwarłem ją bez przekonania uchwycenia karasi na żółte złoto Inków . Z pod lustra brak brań, tuż nieopodal rosła kępa trzcin i pachnącego tataraku wziąłem garść kukurydzy i wrzuciłem do wody.
-Jasna cholera co tam jest?
Zawołałem na głos, bowiem w wodzie się zagotowało niczym stado piranii amazońskich dopadających krwawiącą zdobycz. Każdy z Was czytających chciałby zobaczyć tę kipiel.

Szybkie gruntowanie tego miejsca 1,3m, ziarno kukurydzy na hak (ledwo się zmieściło) przegruntowanie o jakieś 15 cm i delikatnie pod trzciny, ziarno chyba nawet nie zdążyło opaść na dno gdy pierwszy odjazd spławika w prawo wygiął wędkę w łuk zamortyzowałem wędziskiem uderzenie ryby i delikatnie próbowałem podciągać (dlaczego zdemontowałem gumę amortyzującą? Acha na ukleje) przez głowę przelatywały myśli prędkością światła cóż to może być? Ile wytrzyma zestaw? kiedy szarpnie i urwie? Coś na końcu żyłki walczyło jak amerykański bass, adrenalina osiągnęła zenitu TO JEST HOBBY , I JEGO KWINTESENCJA ale jazda?
Znacie to uczucie? Na pewno.!

Po kilku odjazdach przeciwnik zaczął wymiękać delikatnie odpływał i podchodził do podbieraka po kilku chwilach złocisto oliwkowy wąsacz o masie 2,15kg wylądował w podbieraku.
- O ho tu trzeba wędki z kołowrotkiem?
Następny zarzut 1,23kg, następny 1,5kg co to? Uwielbiają kukurydzę?
I tak jeszcze przez godzinę w sumie 17 sztuk, od 0,5 do 2,15kg Kochani brak słów aby opisać te emocje. Cały happy pakuję dwa karaski i lina 1,5kg do wiadra reszta trafia do wody te w wiadrze posłużą mojej żonce do przygotowania pysznego lina w śmietanie i karasi w galarecie na sobotnią imprezę z przyjaciółmi.

Dziś byłem na tym łowisku od g.5:00 to co zastałem wycisnęło mi łzy mimo że uważam się za twardego faceta , pobojowisko porażone ryby prądem małe do góry brzuchami, na brzegu odciski po agregacie prądotwórczym, 26 puszek po piwie 4 flaszki 0,5 i 0,7 w wodzie sodoma i……………nawet ptaki nie spiewały

Przedwczoraj byłem tam rano przyniosłem lina i 4 karasie do stawu koło domu.
Chociaż one uratowane.
Brak słów
Cisza która aż dudni………………..

Autor: spokojny (Grzegorz Kamiński
 

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką