MOŻNA I TAK

2010-02-24 17:11

 

 

Jestem zwolennikiem tradycyjnego spinningowania, czyli za agrafką wisi - guma, blacha lub wobler i pewnie dlatego wszelkie cwancyki ułatwiające polowanie na drapieżniki jakoś mnie nie kręciły. Wielokrotnie słyszałem o bocznym troku i może nawet wcześniej bym się nim zainteresował praktycznie gdyby, no właśnie, gdyby nie te wszystkie dopiski pod artykułami że jest to 100% metoda, zapewniająca całkowity sukces. Jestem trochę przekorą nie lubiącym łatwizny, a czytając artykuły o pełnych wiadrach okoni złowionych na trok, czułem bardziej niesmak, niż chęć takiej rywalizacji z rybami. Jestem również uparty i to że przez ostatni tydzień wracałem z wody bez najmniejszego podbicia wcale mnie nie zniechęciło, tylko pojawiły się w głowie pytania, co się tak naprawdę dzieje że ryby, nawet te nie drapieżne przestały się z nami bawić, przecież nie wszystko można zgonić na pogodę.

 

 

 

Już bywały takie okresy że ryba z Cegielinki się wynosiła i choć nie było to nigdy udowodnione, to ogólnie wszyscy wiedzieli że w wodzie znajduje się jakiś (s...f) i najprawdopodobniej jest to zasługą pralni umiejscowionej w Gryfinie. Cóż nasze prawo przewiduje takie kary dla trucicieli że można się pośmiać, tylko z czego ma się śmiać wędkarz? pewnie z tego że dopłaca również do trucicieli... Wybrałem jednak mniej bolesne wytłumaczenie, czyli brak przymrozków, a żeby się o tym przekonać kolejny raz powędrowałem nad wodę, tym razem płytszą, zmajstrowałem troczka z myślą że skoro jest to tak niezawodna metoda, to dzięki niej sprawdzę co z rybami, czy w ogóle są.

 

 

 

Pół godziny mięło w myśl zasady, zgadnij kto puka ale nikt nie odpowiadał, a tym bardziej nie degustował moich paproszków, chociaż nie do końca to prawda...małży trochę wyjąłem. Trafił się stary worek po zanęcie, który nieźle wygiął mi spinning i wszystko było sielankowo. Żona pstrykająca fotki jak zawodowiec, kaczki kołysały się na wodzie, a nawet jeden zaprzyjaźniony łabędź wpadł na pogaduchy, jak się bardziej zakolegujemy to dam mu porzucać, na razie przyzwyczaiłem go do chrupek. Podczas kolejnego holu delikatne puknięcie i po chili wisiał na haczyku mały okonek i to, o zgrozo zahaczony za brzuch, po paru minutach kolejne przytrzymanie, tym razem trochę większy, (wziął do buzi)...ale choć mam delikatny kij to doholowałem go z naderwaną mordką. Kilka kolejnych drobiazgów też raczej nie wyglądało na zadowolonych, a wśród nich trafił się taki pazerniak że po wyjęciu haka szczypcami, raczej będzie miał trudności z oddychaniem.

 

 

 

Tu się właściwie kończy moja pierwsza i myślę że na długo ostatnia przygoda z troczkiem, może coś robię źle, może powinienem potrenować, ale jakoś nie chcę, to nie dla mnie, zostanę przy większych zabawkach, na dodatek to strasznie nudna zabawa. W między czasie spłynęło dwóch wędkarzy pontonem z głębszej wody, na pytanie o efekty rozłożyli znacząco ręce i już nie było ich po co dalej zadręczać pytaniami, odważni, przemarznięci goście pomyślałem, choć moja luba szepnęła mi do ucha "ale ryzykanci", dopiero wówczas zauważyłem że oboje byli na pontonie w wysokich gumiakach.

 

 

 

 Każda, nawet najkrótsza wyprawa musi kończyć się efektem i nie zawsze są to złowione ryby, ja nadal nie wiem co się dzieje w wodzie, gdzie się podziały sandacze, czy duże okonie, nie mogę się pochwalić złowionym okazem, jednak wiem że nadal będę szukał emocji nad Cegielinką, - ale to już z pewnością nie będzie troczek.

 

 

 

Zaznaczam że nie miałem zamiaru nic nikomu sugerować, a już na pewno odradzać tej metody, to jest moja decyzja, jak i moja przygoda!

     

       jurcys (Jurek Borus)

 

Tematy do dyskusji: MOŻNA I TAK

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką