LESZCZ NA FEEDERA

LESZCZ NA FEEDERA

 

 

Wśród wielu sposobów poławiania ryb jest od jakiegoś czasu, ciesząca się coraz większym zainteresowaniem metoda, w której wskaźnikiem brań jest drgająca szczytówka. "Feederowanie" to posługiwanie się specjalną wędką zwaną feederem, której budowa w prawie doskonały sposób ułatwia nam obserwację nawet najdelikatniejszych brań. Konstrukcja tej wędki to sztywne blanki i wymienna elastyczna szczytówka, którą możemy bez większych trudności wymieniać bezpośrednio na łowisku. W zestawie są z zasady dwie a czasami trzy szczytówki. Mają różne parametry elastyczności, jednak akcja szczytówki powinna być szybka. W zależności od panujących na łowisku warunków, możemy dobrać taką, która swą sztywnością będzie najbardziej odpowiednia ( najskuteczniej pokazywała będzie brania) w danych warunkach. Wędziska te produkowane są w postaci segmentowej, jak również teleskopowej. Obie konstrukcje spełniają te same warunki, jednak te drugie są często wygodniejsze, choćby w transporcie, ze względu na swoją niewielką długość po złożeniu. 
 

 

Wędki te produkowane są o różnych długościach i ciężarze wyrzutu. Jest to dość ważne gdyż wędkując na różnych łowiskach, musimy zawsze dobrać odpowiednią długość wędki, a w zależności od siły nurtu ciężar wyrzutu jest szalenie ważny. Dlatego sympatycy tych wędek nie mogą ograniczyć się tylko do jednego kompletu. Ja osobiście mam dwa komplety. Tele feeder 300/40 i feedery 360/120. Ktoś powie dlaczego te drugie takie toporki? Powiem tak: łowie na Odrze i kanale Cegielinka. Na tych łowiskach prąd jest bardzo silny i kije o podobnej gramaturze sprawdzają się doskonale. Szczególnie kiedy koszyk zanętowy to często nawet 100g. Przemilczę raczej nazwy firm mających swoją zasłużoną renomę w produkcji i sprzedaży tych wędek. Jednak radziłbym omijać szerokim łukiem rynkowe wynalazki. Przyniosą nam więcej rozczarowań i nerwów na łowisku niż przyjemności. Niekonieczne jest kupowanie kij dla szpanu czy po to żeby się fajnie nazywały. Wystarczy klasa średnia z włókna węglowego, za rozsądne pieniądze. Są to kije lekkie, mocne i niezawodne, a przecież w wędkarstwie musimy sobie pozwolić na pewien komfort.

 

 


 

 

Feedery są najczęściej używane do połowu białorybu, a więc ryb spokojnego żeru. Nie wyklucza to możliwości zastosowania tych wędkę do połowu choćby karpi, linów czy nawet ryb drapieżnych. Rzecz gustu, jednak ja skupię się na połowie tych pierwszych. Cóż właściwie wyróżnia tą metodę, ano przede wszystkim zastosowanie w zestawie koszyczka zanętowego. Zanim opiszę jak powinien wyglądać typowy zestaw do połowu feederem, poświęcę parę słów kołowrotkowi. Zawsze jest problem z doborem naszych kręciołków. Jednak ja jestem wierny takiej zasadzie że wielkość i moc kołowrotka dobieram w zależności od tego, jaką rybę na danym łowisku można spotkać. Poluje za pomocą feedera najczęściej na leszcza. Ze względu na to że nigdy nie wiadomo jaki osobnik zainteresuje się naszą przynętą, radziłbym używać kołowrotków większych. Zwiększa to co prawda ciężar naszej wędki, jednak mechanizmy i przełożenia w tych kołowrotkach są z zasady mocniejsze. Weźmy pod uwagę fakt że nasza wędka właściwie przez większość czasu leży na widełkach i mamy z nią kontakt tylko przy wyrzucaniu i zwijaniu ( daj Boże z rybą po zacięciu). Dlatego ten ciężar nie jest tak ważny, natomiast mechanizm naszego kołowrotka nie jest narażony na zbędne przeciążenia. Mocna maszynka zmniejsza dodatkowo czas holowania ryby, co dla wypuszczających ryby jest ważne, bo rybki mniej zmęczone wracają do wody. Sam stosuje kołowrotki, które z powodzeniem mogły by być zastosowane na mniejsze karpie i choć to może wygląda dość zabawnie, to działa doskonale.
 

 

Przejdźmy teraz do tego jak i z czego zmontować zestaw do feedera. Różne są podejścia i przekonania co do kwestii żyłka czy plecionka. Każdy musi zdecydować na podstawie swojego doświadczenia co mu lepiej odpowiada. Nie jest błędem stosowanie plecionki, jednak ja stosuje do takiego zestawu tylko żyłkę i w moim przypadku sprawdza się w 100%. Do lżejszych zestawów stosuje żyłkę o przekroju między 0,18 a 0,22 co mniej więcej odpowiada plecionce o przekroju 0,10 czy 0,12. i przypony o grubości 0,14 do 0,16. Na swoim łowisku zacząłem ostatni stosować żyłkę grubszą, a mianowicie 0,30 i na dodatek żyłkę karpiową i przypon 0,22. Kupowałem i stosowałem przez kilka lat z rzędu żyłkę o grubości 0,22 i zakładałem ją jako żyłkę główną. Jednak wówczas stosowałem o wiele lżejsze kosze. W tym roku nurt wody jest o wiele silniejszy i przy zastosowaniu dużo cięższych koszy, żyłka tej grubości ( nawet dobrych firm) szybko traciła pamięć i zwijała się jak serpentyna na zabawie sylwestrowej. Mogę zapewnić że szczególnie przy połowie leszczy grubość 0,30 w najmniejszym stopniu nie przeszkadza. Mamy dodatkową gwarancje że przy zbyt silnym zacięciu, tak szybko nie pęknie i zerwana ryba nie będzie musiała pływać z kilkoma metrami żyłki.
 

 

Przypon jak już wyżej wspomniałem zawsze jest, a przynajmniej powinien być z żyłki o parę oczek cieńszej. Długości przyponu jakie są stosowane właściwie zależą od rodzaju podłoża jakie występuje na danym łowisku. Jednak długość przyponu uzależniona jest również od aktywności ryb w danym dniu. Tak też jeżeli ryby bardzo chętnie podbierają przynętę, przypon może być krótszy, nawet od 20 cm. Kiedy żerowanie jest słabsze i brania występują rzadko, warto przypon wydłużyć nawet do 70 cm. Ma on wówczas możliwość penetracji większego tereny i bliskość koszyka, a właściwie małych ryb w jego okolicy nie odstrasza prawdziwych okazów. Podobna zasada obwiązuje również w zależności od podłoża. Na gruncie twardym stosujemy krótsze przypony, natomiast jeżeli podłoże pokrywa jakaś warstwa mułu, przedłużamy przypon aby nasza przynęta znajdowała się nad warstwą brei.
 

 

Parę słów o tym jakie i gdzie stosujemy koszyczki zanętowe. Jest w czym przebierać, jeżeli chodzi o ciężary i kształty koszyczków. Poczynając od okrągłych, trójkątnych czy prostokątnych. Zamykanych, przelotowych czy z denkiem. W łowiskach gdzie nurt jest stosunkowo słaby, kształt koszyczka nie jest aż tak istotny. Jednak tam gdzie nurt jest wyjątkowo silny najbardziej sprawdzają się koszyczki prostokątne. Dzieje się tak dlatego że mają one najmniejszą tendencje do przesuwania się po dnie. W sprzedaży są również koszyczki, które na jednej ze ścianek mają zamontowane dodatkowo podgięte druciki. Zadziorki te mają za zadanie większą możliwość zaczepienia się o dno. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę z tego że niekiedy zaczepiają się tak skutecznie, że podczas wyciągania zestawu pozostaje nam tylko zerwanie. Dlatego właśnie moim skromnym zdaniem najbardziej nadającym się koszyczkiem jest ten o prostokątnym kształcie i taki stosuje najczęściej.

 

 


 

 

Wielu wędkarzy i w tym czasami ja stosuje zamiast koszyczków tak zwane spirale. Umożliwiają one rybą łatwiejszy dostęp do zanęty, powodują mniej zaczepów, jednak nie można za ich pomocą stosować zanęt sypkich i nadają się raczej na łowiska o małym uciągu. Każdy z nas ma tu swoje pole do popisu, jednak ja stanowczo doradzam koszyczek i to prostokątny.
 

 

Bardzo ważnym elementem naszego zestawu będzie oczywiście rurka antysplątaniowa. Nikomu nie trzeba tłumaczyć co to jest i jak wygląda, dlatego wspomnę może o jednym ważny drobiazgu. W sprzedaży zazwyczaj możemy nabyć rurki antysplątaniowe o różnych długościach, a nawet kolorach. Mniej lub bardziej wygiętych, jednak najczęściej zaopatrzonych w agrafkę z krętlikiem, służącą do zaczepienia koszyczka czy ołowiu. Pierwsze co robię po zakupieniu takich rurek i Wam również radzę, to pozbycie się tych agrafek z krętlikami. Mają one tą cudowną zaletę że często w najmniej oczekiwanym momencie, pewnie na skutek przemęczenia, po prostu się odpinają i gubimy wówczas nasz magiczny koszyczek. Proponuję w miejsce zdjętej agrafki umieścić zwykłe kółko, do którego montujemy koszyk z krętlikiem. Należy to czynić w niektórych przypadkach bardzo delikatnie, ponieważ drut oplatający rurkę jest często przehartowany i najzwyczajniej, przy użyciu nadmiernej siły pęka. To bardzo prosty zabieg, jednak polecam ponieważ jest oszczędny, mniej stresujący, a przy takim rozwiązaniu zostawiamy mniej paskudztwa w wodzie.

 

Montaż całego zestawu jest dość prosty i nie powinien sprawić nikomu większych trudności. Na żyłkę główną w pierwszej kolejności zakładamy rurkę antysplątniową i ważne żeby jej dłuższy koniec był zwrócony w kierunku przyponu. Za rurką nawlekamy odpowiednich wymiarów, gumowy stoper, którego zadaniem będzie amortyzacja uderzeń rurki o krętlik, który jest kolejnym elementem naszego zestawu. Po co krętlik, ano po to że z jednej strony uniemożliwi on przemieszczanie się rurki na granice przyponu a drugim zadaniem krętlika jest to że uniemożliwia on dość skutecznie plątanie się przyponu z przynętą. Do krętlika mocujemy przypon, do rurki mocujemy koszyczek i już zestaw mamy gotowy. W przypadku zastosowania spiralki również stosuje rurkę atysplątaniową. Montuje do niej zamiast koszyka ołowianą oliwkę. Między nią a stoperem nawlekam spiralkę z przelotową tulejką i resztę jak przy koszyczku. Powinniśmy używać haków bezzadziorowych, jednak wówczas nasze robaczki najzwyczajniej w świecie chodziły by sobie na spacerek, a raczej trudno złowić coś na pusty haczyk. Najlepsze są haki samozacnające, jednak generalnie polecam, szczególnie przy połowie leszcza, haki z nie za szerokim kolankiem, jednak dłuższym trzonkiem. Nawet w razie głębszego połknięcia przez rybę naszej przynęty jest większa szansa na wyciągnięcie haczyka. Takie haki mają jeszcze jedną ważną zaletę, mianowicie taką że łowiąc na pęczek niedużych robaków, nasza wiązka po nanizaniu robaków wygląda obficiej.

 

 

 

Przemilczę sprawę przynęt, zanęt bo to nie temat feedera, jednak na jeszcze jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę. Często będąc na łowisku możemy zaobserwować że ilu wędkarzy, tyle sposobów ułożenia zarzuconej wędki względem wody. Są nawet tacy, którzy łowiąc leszcza stawiają kije niemal pionowo. Przy feederze, szczególnie kiedy hula sobie nawet niewielki wietrzyk, taki sposób ustawienia wędki jest mało skuteczny. Wędka umieszczona w podpórkach powinna zachować z żyłką kąt około 120 stopni a kąt samego wejścia żyłki do wody powinien być w miarę jak najmniejszy. Pamiętać należy ( choć to nie dotyczy tylko feedera) że na łowiskach o silnym nurcie należy wyrzucać zestaw na tyle mocno pod prąd, aby po opadnięciu znajdował się optymalnie na przeciwko stanowiska. Nie należy również, tak jak to czynią niektórzy, zbyt mocno naprężać naszego zestawu. (skręcając tak długo ich zdaniem nadmiar żyłki, aż zestaw się całkowicie zatrzyma) Po opadnięciu zestawu na dno należy wybrać tylko niezbędną ilość żyłki a dokładnie wybieramy ją do momentu pierwszego ugięcia szczytówki. Ważne jest też żeby w rzekach o dużym uciągu po wyrzuceniu, kiedy nasz koszyk wpada do wody, zamknąć kabłąk kołowrotka. Pozwolić zestawowi na swobodne opadanie, jednak na naprężonej żyłce. Jeżeli nie zamkniemy kabłąka w momencie zetknięcia się zestawu z wodą, możemy być pewni że za czym nasz koszyczek opadnie na dno, prąd wyciągnie z kołowrotka kilkanaście niepotrzebnych metrów żyłki, które i tak będziemy musieli zwinąć.
 

 

Cóż można jeszcze dodać, może tyle że łowienie za pomocą feedera jest możliwe w dzień jak i w nocy. W dzień i w nocy wskaźnikiem brań jest nasza szczytówka. W nocy zakładamy na jej zewnętrzną stronę, zaraz nad szczytową przelotką, uchwyt ze świetlikiem i to dopiero jest prawdziwa frajda. Teraz cóż, zakładajmy robaki, napełniajmy koszyczki, sezon leszczowy jeszcze trwa, więc ruszajmy nad wodę...

 

 

 

 

                                                                jurcys (Jurek Borus)
 

Tematy do dyskusji: FEEDEREM W LESZCZA

Data: 2013-10-25

Dodał: gosgoonh

Tytuł: Lululemon Outlet Online41814


Data: 2011-11-20

Dodał: Rybożerca

Tytuł: Feeder

Łowię z łódki na drgającą szczytówkę.Wędki na taki połów przerabiam ze starych wędzisk. Dziś jest ogromny wybór miękkich końcówek (szczytówek).Wędki stare,już nie nadające się do spiningowania można przerobic na dobre "drgające".Niewiele to kosztuje i satysfakcja ogromna.Polecam młodym jak i starym dziadkom oszczędzającym "na wszystkim".Szczególnie w jesienno-zimowe wieczory przyjemnie jest potrzymac wędzisko i go konserwowac,naprawiac.Z zanęt-może i dobre są te nowoczesne,pięknie opakowane zanęty,pachnące. Ale taniej i tak samo dobrze zanęcają parzone ziarna pszenicy,grochu czy kukurudzy. Mieszanka taka ,systematycznie zanęcanie -daje efekt w postaci ogromnych leszczy czy płoci w łowisku.Łowię leszcze bo lubię je łowic,ale te najsmaczniejsze to powyżej 3kg.Mniejsze wypuszczam,bo są ościste.Mimo że wyławiam około 40-50szt.dziennie,to zabieram tylko kilka największych płoci i leszczy dla rodziny.Pozdrawiam moczykijów.

Data: 2011-11-22

Dodał: jurek

Tytuł: Re:Feeder

Pewnie że dobrze jest samemu pokombinować ze sprzętem i czasami zmajstruje się lepszy niż ten za grubą kasę. Co do naturalnych zanęt to sam je stosuje, z pewnymi dodatkami i stanowczo potwierdzam że przynoszą zawsze efekty. Teraz najważniejsza moim zdaniem sprawa. Piszesz o niezłych ilościach łowionych leszczy, tylko pogratulować. Jednak bardziej cieszy mnie fakt że zabierasz do domy tylko jadalną część, reszcie dajesz szanse dalszego życia. Takie powinno być wędkarstwo. Jutro, za miesiąc, za rok też będziemy chcieli łowić. Dlatego czym więcej uwolnionych ryb, tym większa szansa na trwanie naszej przygody!!!
pozdrawiam ;)

Data: 2011-11-18

Dodał: osskii

Tytuł: dzieki

dzieki za rady teraz bede wszstko wiedział o tym jak jak łowic na feedera

Data: 2011-11-22

Dodał: jurek

Tytuł: Re:dzieki

cieszę się że pomogłem;)
pozdrawiam

Data: 2011-10-19

Dodał: rybożerca

Tytuł: Fajne

Artykuł fachowy,napewno pisał praktyk.Po ponad 40 latach wędkowania gruntowego z koszykiem dowiedziałem się,że łowiłem na drgającą szczytówkę czy tzw.feedera. Jak zwał tak zwał,ważne,że to jest metoda bardzo skuteczna na płoć,leszcza,lina,węgorza,okonia. Ryby uwielbiam łowić,a jeszcze bardziej je jeść. Dziś na takich jak ja nazywają mięsiarze,ale niech taki jeden z drugim sprobuje wyżyć z małej emeryturki,gdzie połowa idzie na opłatywędkarskie ,sprzęt i dojazd. Leszcz,węgorz wędzony,płoć w ocet lub solona,okoń na różne sposoby zrobiony pozwala i wędkować i przeżyć.Już 40 lat temu mówiono,że jeszcze rok czy dwa i po rybie. 30 lat temu też tak mówiono,i 20 i 10...Ryba była,jest i będzie. Połamania kija wędkarzom co umieją łowić.

Data: 2011-10-22

Dodał: jurek

Tytuł: Re:Fajne

Cieszę się że znalazłeś coś ciekawego w tym artykule i faktycznie nieważne jak to zwał. Ważne są efekty i samo podejście do wędkowania. Co do mięsiarstwa, to nikt nie może zabronić nikomu zabierania uczciwie złowionych ryb. Ważne żeby mieć w tym umiar i nie taszczyć do domu wszystkiego, co się nawinie. Gorszym zagrożeniem dla rybostanu są kłusole, a od nich nieuczciwi rybacy. Również życzę połamania, oczywiście na rybie, nie na wietrze...
pozdrawiam

Data: 2011-01-21

Dodał: andrzej

Tytuł: oj leszczyki :)

jeszcze trochę i spotkamy się na łowisku :) najpierw trochę spinn a potem pewnie ciężki gruncik na leszczyka i sumka :) pozdrawiam jurku

Data: 2011-02-01

Dodał: jurcys

Tytuł: Re:oj leszczyki :)

Dzięki Andrzeju. Już dzisiaj mamy luty, więc tych dni do sezonu coraz mniej i oby nie był gorszy od ostatniego...pozdrówka

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką