PIERWSZA WYPRAWA

PIERWSZA WYPRAWA


Od dwóch dni zapanowała astronomiczna wiosna, więc najwyższy czas wyprostować zesztywniałe kości. Zima w tym roku długo nie odpuszczała to też większość łowisk była po prostu zamarznięta i wszelkie próby rozpoczęcia sezonu trzeba było odłożyć do czasu aż lód ustąpi. Planowałem praktycznie jakiś wypad na sobotę, dla uczczenia nadejścia astronomicznej wiosny, jednak ta z kolei przywitała mnie dwudniowym deszczem i znów musiałem sobie dać na wstrzymanie.

 

  

 


Dzisiaj po pochmurnym poranku w końcu nieśmiało zaczęło się przebijać przez chmury słońce, więc nie było na co czekać, tylko ruszać do sąsiedniej dzielnicy poszukać okonia.


Płonia, mała rzeczka jednak czasami może zaskoczyć pięknym okoniem. Dzisiaj nie wygląda kolorowo jak w środku lata, jednak pachnie wodą i kusi. Pływa po niej ptactwo, a ja się zastanawiam czy są ryby, czy trafiłem na czas kiedy to duże ławica okonia wpływają do tej rzeczki na łatwiejszy posiłek.


Spining rozłożony, malutka gumka i czas rozpocząć zabawę, czas rozpocząć sezon i oby choć jakiś maluch zechciał się ze mną pobawić.

 

  


Obrzucam jeszcze pożółkłe trzcinki, okolice zatopionych gałęzi i choć znam tą rzeczkę i nieraz nieźle się tu ubawiłem, to dzisiaj nie znajduje chętnych do współpracy. Jeszcze może ryby się nie pobudziły, a może przez tak długą i mroźną zimę zapomniały że należy uganiać się za kolorowymi, gumowymi przynętami.



Po kilku kolejnych rzutach, ostre przytrzymanie i nadzieja, którą natychmiast rozwiewa rzeczywistość. Jakiś dowcipniś wrzucił do wody wielki foliowy worek i to właśnie mi przypadło go podhaczyć. Dobrze że nikogo nie było w worku...

 

 

  

 

mieniłem gumkę na malutką obrotówkę i próbuje dalej, obrzucając co ciekawsze zakamarki rzeczki. Ptaki pewnie również poczuły wiosnę, bo śpiewają radośnie w gołych jeszcze gałęziach pobliskich drzew. Nawet podpłynął ogromny łabędź, pewnie po darmową przekąskę, jednak dzisiaj w moim plecaku niema nic czym mógłbym go poczęstować. Niezadowolony pomachał mi skrzydłem, pewnie w ramach upomnienia i odpłynął w stronę jeziora.


Godzina machania dała jedyny efekt w postaci zerwanej o zwisającą gałąź blaszki, bez żadnego kontaktu nawet z malutkim okonkiem. Skończyła się również sielanka gdyż z pobliskiej bazy rybackiej wypłynęły trzy łodzie, które nieźle zamieszały płytką rzeczkę i dalsza zabawa straciła sens.

 

  

 


Tak sobie myślę, ile sandaczy wpadnie w sieci tych barbarzyńców zanim rozpocznie się legalny sezon na drapieżniki.
Jak długo jeszcze na naszych oczach będzie trwał powtarzający się co rocznie przez nikogo nie kontrolowany połów wszystkiego co wejdzie w sieci?

 

  

 

Mój pierwszy wypad nad wodę nie zakończył się tak jak go sobie wymarzyłem, nie złowiłem nawet najmniejszej rybki, jednak kontaktu z wodą, ponad godzinnego machania spinningiem nikt mi nie zabierze. Będą następne wyprawy i któraś kolejna rywalizacja przyniesie efekt w postaci złowionej rybki, jednak choć złowienie jest ważne, to nigdy najważniejsze!!!



Pozdrawiam. jucys

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką