CZARODZIEJKA Z CEGIELINKI

2010-02-24 17:19

 

 

Realizując zamówienie naszego portalowego kolegi Marka postanowiłem opowiedzieć jeszcze jedną historie, która już myślę na stałe wpisała się pejzaż naszego łowiska i tu magiczne słowo CEGIELINKA.  Będzie to tym razem opowieść o kobiecie, wędkarce i na dodatek przepowiadaczce nadchodzących zdarzeń. Od pewnego dnia, a właściwie wydarzenia nazywam tą koleżankę po kiju CZARODZIEJKĄ, zresztą nie ja jedyny i wierzcie mi że na ten przydomek zasługuje i wielokrotnie to udowodniła. Zanim przejdę do sedna sprawy, pozwolę sobie na krótką charakterystykę owej przepowiadaczki zjawisk nadprzyrodzonych, a jest ona moim zdaniem ciekawa.
 

 

 

Jest osobą zakochaną w wędkarstwie i świetnie czuje się w środowisku, w którym niestety jeszcze wciąż dominują samce, jest niczym nie skrępowaną, szczerą kobietą i każde swoje pojawienie się nad wodą zaczyna w identyczny sposób, można nawet rzec że zanim się ją zauważy, już od dawna się ją słyszy. Jest bardzo towarzyska i nikomu nie odpuścić, bez względu na to czy jest to znajomy, czy widzi kogoś po raz pierwszy, musi z każdym się przywitać, zamienić kilka słów, które ja nazywam wywiadem środowiskowym. Zaczyna od dzień dobry, jak zdrówko, jak dzisiaj biorą rybki, szybka lustracja siatki należącej do rozmówcy (częściej tylko słuchacza, bo rzadko dopuszcza do słowa osobę, z którą prowadzi wywiad), późnej najczęściej pojawia się jakaś historyjka typu, a wczoraj to się działo...
 

 

 

Czas konwersacji zależny jest od dwóch czynników, pierwszy to ilość gości, którym musi złożyć powitalną wizytę, drugi i ten trwa nieraz znacznie dłużej, uzależniony jest od tego ilu wędkarzy podłapie temat i wda się w dysputy. Kiedy cały ceremoniał związany z jej pojawieniem się zakończy, zapada na krótko błogi spokój, w którym nasza wróżka rozkłada swoje zabawki, a jest tego troszeczkę, jakieś trzy, cztery reklamówki z różnymi specyfikami, no i oczywiście dwie wędki teleskopowe, normalne, uzbrojone w dwa zamykane koszyczki, w które wpycha tajemniczą i sobie tylko znaną zanętę i jeszcze jedno nasza wróżka nigdy nie używa żadnych podpórek, wędki kładzie na betonie w poprzek w dość znacznej odległości jedną od drugiej czym z automatu zajmuje dwa stanowiska, nie siedzi przy wędkach jak większość wędkarzy polujących na leszcza, ona sobie krąży, zajmuje się przeróżnymi sprawami, ale kto by się tym martwił, na pewno nie koleżanka, bo w brew pozorom widzi wszystko.
 

 

 

Kiedy już wszystkie przygotowania są zakończone zestawy lądują w wodzie i zaczyna się dalsza część towarzyskiej etykiety, jednak ta dotyczy już tylko osób z najbliższego otoczenia i Ci siedzący dalej, a uwielbiający  spokój nad wodą mogą odetchnąć i cieszyć się tym że akurat w ich pobliżu miejsca były pozajmowane. Dodać jeszcze należy że koleżanka nie jest szczególnie przywiązana do jakiegoś miejsca, staje zawsze na pierwszym wolny i nigdy nie słyszałem żeby na nie narzekała. Jest jeszcze jedna rzecz prócz sławnych w śród wędkarzy przepowiedni, o której warto wspomnieć, mianowicie nikt jeszcze nie widział czarodziejki zacinającej branie, Ona po prostu nie zacina, podnosi delikatnie wędkę do góry i najnormalniej w świecie zwija żyłkę.(proszę nie myśleć o jakiś zestawach samo zacinających, nic z tych rzeczy, ma normalny, tradycyjny zestaw na leszcza)

 

Czytając do tej pory, niektórzy pewnie nabrali przekonania że to kolejna śmieszna opowieść o kobiecie, która ucieka z domu nad wodę i udaje że łapie... a to błąd, ta kobieta wbrew swojemu może i dziwnemu stylowi ma naprawdę godne pozazdroszczenia wyniki, mówię oczywiście o białej rybie, na inne rybki jeszcze razem nie polowaliśmy. Co was może przekonać?, no może to że w tym sezonie miała w zaliczeniu leszcza ponad trzy kilo, a więc większego niż mój i wielu facetów, kilka w okolicach dwójki, za każdym razem miała jakieś efekty, a swojego farta tłumaczyła tym że pierwsza złowiona, nawet mała ryba musiała chwile poleżeć na trawie zanim z namaszczeniem zwróciła ją wodzie, przy tym szepcząc jej do ucha sobie tylko znane zaklęcie, wiem że zaraz podniesie się larum, że męczyła, nie etyczne, może i tak, jednak była to jej tajemna magia i ważne że działała.
 

 

 

Teraz parę słów o tym dlaczego nazwałem ją czarodziejką i niektórzy przyjęli tą ksywkę z największym szacunkiem. Wszystko wydarzyło się pewnego popołudnia, siedziałem jako pierwszy na łowisku, dla wtajemniczonych przy reklamie, jednak ogólnie w miejscu, które musiała minąć koleżanka idąc w przysłowiowe krzaczki, a że obok  nikogo nie przechodziła w milczeniu, a potrzeba jeszcze nie była tak piląca, przystanęła obok mnie i głośno powiedziała, wskazując na moje wędki: "Tu będzie za 15 minut dwu kilowy leszek, koledze po prawicy miał takowy wziąć za kolejny kwadrans, ona była trzecia w rzędzie, więc łatwo obliczyć. Słowa jakich z jej ust padało wiele i nikt szczególnie ich nie zapamiętywał, jednak nie tym razem.
 

 

 

Nie wiem ile siusia kobieta wędkarz, jednak jak mijała mnie w drodze powrotnej miałem branie i po wyholowaniu ślicznego leszcza,waga pokazała 1,90 kg, na co czarodziejka skromnym głosem powiedziała "a nie mówiłam?" Sąsiad z prawej strony jakoś bardziej pochylił się nad swoimi wędkami, jednak nie skomentował, po prostu na wszelki wypadek się przyczaił. Po kolejnych, może i 15 minutach mam kolejne branie i na brzegu ląduje leszcz 10 dg lżejszy od poprzednika, wróżka skwitowała go uśmiechem, sąsiad z prawej nie powiedział nic, nadal się czaił i pewnie był niedowiarkiem bo w jego przypadku magia nie podziałała.
 

 

 

Stało się to po ty zajściu zwyczajem w małym gronie grunciarzy, że jak tylko pojawiała się czarodziejka, ludziom na twarzach pojawiał się szerszy uśmiech, chętniej z nią dyskutowano i najważniejsze, hitowym pytaniem stało się:"czarodziejko kiedy u mnie?" i powiem Wam że wielokrotnie obiecana ryba pojawiała się na wędce, którą wskazała. Ja osobiście uwielbiam ją jeszcze za jedną cechę, w tej kobiecie jest duch rywalizacji, jednak w tym zdrowym znaczeniu, nie zawiści, zazdrości, potrafiła się cieszyć powodzeniem innych, a to zjawisko nie występuje nad wodą zbyt często.
 

 

 

Ta historia zdarzyła się naprawdę i myślę że kilka osób ją zapamiętało, jest tam wielu godnych swojej historii wędkarzy i nie koniecznie pechowców, jednak od tamtego zajścia na naszym nabrzeżu króluje CZARODZIEJKA, przesympatyczna, rozgadana osoba, kumpel, prawdziwa wędkarka bez której na pewno to łowisko straciłoby część swojego uroku.
 

 

 

    i jak tu nie wierzyć we wróżki???

 

     ------jurcys (Juerk Borus)
 

Tematy do dyskusji: CZARODZIEJKA

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wyszukiwanie

Kontakty

Jurek Borus

           

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
www.wedkarstwotv.pl
tekst alternatywny


       

nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką
nazwa która pojawi się w chmurce po najechaniu myszką